niedziela, 27 lutego 2011

Liczy się jasny przekaz

Prawnicy zagraniczni od dawna są świadomi potrzeby eliminowania żargonu z języka w relacjach z klientami. Także w Polsce istnieją kancelarie, które dostrzegają potrzebę udzielania porad prawnych "zrozumiale" (a przynajmiej deklarują to w swoich materiałach informacyjnych). Zasadniczo problem ten nie jest jednak w centrum szerszego zainteresowania. Uważam, że to błąd.


W mojej ocenie istnieją co najmniej dwa powody, dla których prawnicy powinni zacząć posługiwać się językiem zrozumiałym dla klientów (czytaj: przestać mówić i pisać slangiem).

Po pierwsze - warunkiem jakiegokolwiek skutecznego doradztwa jest udzielenie wskazówki (rady) w sposób czytelny dla odbiorcy. Tylko taki komunikat może mieć jakąkolwiek wartość. 

Po drugie - przy obecnym dostępie do informacji (np. poprzez internet) odbiorcy oczekują skondensowanych, prostych i jednoznacznych treści. Wypowiedź, która nie spełnia takich kryteriów jest odrzucana. Tendencja ta będzie się nasilać, albowiem standardy komunikacji trwale ewoluują w kierunku ich upraszczania. Zmiany te nie ominą prawników. Jeżeli nie będziemy rozmawiać z naszymi klientami w zrozumiałym dla nich języku, to klienci poszukają innych sposobów dotarcia do wiedzy prawniczej.


Myślę, że wyeliminowanie żargonu z języka prawników może być jedną z prostych innowacji istotnie poprawiających jakość usług prawniczych. Co ważne - innowacja taka nie wiąże się z jakimikolwiek kosztami, a jej wdrożenie możliwe jest absolutnie w każdej kancelarii. Jedyną rzeczą, która jest w tym względzie potrzebna to ... chęć.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Trafić szóstkę czyli śladami yeti


Moje obserwacje doprowadziły mnie do następującego (całkowicie subiektywnego) wniosku: statystycznie większa jest obecnie szansa wygrania "szóstki w totka", niż otrzymania kosztów zastępstwa procesowego w wysokości 6 -krotności stawki minimalnej. Dodam, że nikomu ze znanych mi prawników - jak dotąd - nie udało się doświadczyć ani jednego, ani drugiego. Cały czas jednak czekam na stosowne doniesienia. :)


Obowiązujące w tym zakresie przepisy są dość jasne. Zasądzając wynagrodzenie profesjonalnego pełnomocnika sąd posługuje się stawką minimalną w granicach od 1 do 6, biorąc pod uwagę: (a) niezbędny nakład pracy, oraz (b) charakter sprawy i wkład pracy w przyczynienie się do jej wyjaśnienia i rozstrzygnięcia.


Dominująca linia orzeczenicza w omawianej kwestii jest natomiast taka, że pełnomocnicy otrzymują wynagrodzenie w wysokości 1 -krotności stawki minimalnej. Pewnym postępem w tym zakresie było poszerzenie akceptowanego katalogu "refundowanych" kosztów o opłatę skarbową od pełnomocnictwa, choć koszty podróży i korespondencji są nadal kontrowersyjne.


Zasadnym jest zatem pytanie o motywy, które leżą u podstaw takiego orzekania. Czy naprawdę jest tak, że większość spraw sądowych jest prosta? Chyba nie, na co choćby pośrednio wskazuje przeciętny czas ich rozpoznawania. Czy zatem nakład pracy pełnomocników i wkład w rozwiązanie sprawy jest na tyle znikomy, że zasługuje li tylko na 1 -krotną stawkę? Pozwolę sobie niezgodzić się z taką tezą, albowiem wiem jak ciężko pracują moje koleżanki i koledzy po fachu. A więc może sądy uznają, iż zbyt wysokie koszty "przepisanego" zastępstwa procesowego stanowiłby zbyt duży ciężar finansowy dla strony, która zostaje nimi finalnie obciążona? Nie wiem, ale gdyby tak było to co powiedzić o wysokości opłat sądowych (np. do  5.000.000 zł od skargi przy zamówieniach publicznych, która to kwota jest astronomiczna).


Na jednym ze szkoleń, w którym ostatnio uczestniczyłem zaprezentowano pogląd, że za taki stan rzeczy w większości odpowiadają ... sami pełnomocnicy. Zamiast bowiem formułować w zakresie kosztów wnioski "konkretne" (wnoszę o zasądzenie tytułem zastępstwa procesowego kwoty X), ograniczają się do formułki "wg norm przepisanych". Osobiście mam pewien problem z pełnym zaaprobowaniem takiego stanowiska (jakby nie było "normy przepisane" to stawki w granicach 1-6).
Sprawę niemniej  przemyślę i być może zmienię sposób redakcji wniosków. A Państwo?

piątek, 18 lutego 2011

Houthoff Buruma: "The Game" - rekrutacja prawników w XXI wieku

Czasy się zmieniają i zmieniają się też metody stosowane przy rekrutacji prawników.  A gdyby tak posadzić kandydatów przed komputerem, załadować im grę i na podstawie wyników dokonać selekcji?


Na taki mniej więcej pomysł wpadła jedna z największych holenderskich firm prawniczych - Houthoff Buruma. Kancelaria ta wraz z Ranj Seriuos Games opracowała interaktywną grę symulacyjną (serious game) dedykowaną dla procesów rekrutacyjnych w branży prawniczej. W skrócie: fabuła gry zasadza się na fikcyjnej transakcji przejęcia rodzinnego holenderskiego przedsiębiorstwa przez gigantyczną, państwową firmę z Chin (gracze reprezentują Chińczyków i mają 90 minut na przekonanie "Holendrów" do zbycia udziałów). Rozmach gry jest imponujący: w jej trakcie gracze korzystają z wyglądających jak prawdziwe dokumentów, stron internetowych, e-maili, video-czatów, artykułów prasowych czy newsów CNN. Dla urealnienia gry twórcy opracowali wizualizacje w 3D oraz zaangażowali 7 aktorów dla odtworzenia przewidzianych w scenariuszu postaci. 

Trailer:



"Houthoff Buruma: The Game" to projekt, który zrobił furorę, także w USA (dodaję Houthoff Buruma to firma europejska).


Ciekawe są także motywy, które kierowały autorami The Game. Otóż gra z założenia ma stanowić instrument przy rekrutacji  najlepszych studentów do zespołu firmy. Jak wyjaśniła HB "w obecnych czasach firma prawnicza poszukuje czegoś więcej, aniżeli tylko umiejętności prawniczych; dobry prawnik musi być kreatywny, nastawiony na rozwiązywanie problemów, odporny na stres, życiowo wyrobiony i posiadać doskonałe zdolności interpersonalne".


No cóż, argumentacja ta powinna stanowić impuls do pewnych przemyśleń. The Game nie powstała przez przypadek. To czego HB wymaga od młodych prawników wynika z prostego przełożenia wymagań klientów wobec kancelarii. Holenderski rynek usług prawnych jest z pewnością bardziej zaawansowany od naszego, jednak zmiany dotrą także do nas. Myślę, że stanie się to szybciej niż później. Więcej nawet: zmiany już zachodzą, tylko jeszcze nie odczuliśmy ich dostatecznie.

PS Przy tym wpisie posiłkowałem się materiałami opracowanymi  dla Legal Current przez Gretchen DeSutter (więcej tutaj).

wtorek, 15 lutego 2011

6 minut pracy prawnika

Ostatnio przeczytałem cytat, który bardzo mi się spodobał i jakoś szczególnie zapadł w pamięć. Jego autorem jest Barten Holiday, który niemal 400 lat temu (sic!) stwierdził, że: "człowiek może równie dobrze otworzyć ostrygę bez noża, jak i usta prawnika bez opłaty" (w oryginale: "A man may as well open an oyster without a knife, as a lawyer's mouth without a fee").


Pomimo upływu setek lat, stwierdzenie to nie straciło nic na swojej aktualności, nieprawdaż? Dodam, że cytat znalazłem przy okazji lektury tekstu o zasadach (i konieczności) rejestrowania czasu pracy prawników.


Rejestrowanie czasu pracy jest bardzo ważnym, aczkolwiek często nie docenianym przez prawników zagadnieniem. Na ten temat pisane są artykuły, a nawet książki. W USA np. szybki kurs dotyczący efektywnych metod rejestrowania swojej pracy jest obowiązkowym "wstępniakiem" dla młodych prawników rozpoczynających pracę w kancelarii.  A w Polsce? Hmm, sprawa nie wyglądą najlepiej - często nawet doświadczeni prawnicy nie mają zwyczaju ewidencjonowania swoich zawodowych czynności.


Osobom zainteresowanym tematem podpowiadam (i nie będę tutaj odkrywczy):
  • podstawową jednostką rozliczania czasu pracy jest godzina zegarowa;
  • godzina zegarowa dzieli się na mniejsze okresy: istnieją sytemy 6, 10 i 15 minutowe.
Być może z początku wyda się to dziwne, ale najbardziej praktycznym jest sytem 6 minutowy. Dlaczego? Bo 6 minut to 1/10 godziny :)


I jeszcze jedno - rejestrowanie czasu pracy nie ma zastosowania wyłącznie przy rozliczeniach stawką godzinową. Przeciwnie, dotyczy wszystkich czynności w kancelarii.

Foto: CC Attribution - http://openphoto.net/gallery/image.html?image_id=6263#how_to_credit_this_image

poniedziałek, 14 lutego 2011

Witam na zawód: mecenas

Mili Państwo,


"zawód: mecenas" to blog pisany przez prawnika dla prawników. W kolejnych wpisach poruszę szereg tematów dotyczących praktycznych aspektów wykonywania zawodu. Postaram się, aby było ciekawie i różnorodnie.


Zapraszam do lektury!


Gorąco zachęcam do aktywnego udziału w dyskusjach i wymiany doświadczeń.