czwartek, 22 września 2011

Woda, technologia i rachunki bankowe

Okazuje się, że nawet rutynowe czynności mogą być impulsem do przemyśleń. Wczoraj, przy opłacaniu rachunków kancelarii naszły mnie następujące:

  • miesięczny koszt zakupu wody do biura (takiej w baniakach, niezależnie od tej z kranu oczywiście) jest zbliżony do miesięcznej opłaty za korzystanie z telefonu stacjonarnego; ceny dostępu do większości technologii sukcesywnie maleją, a ich wykorzystanie wzrasta; czy nie jest to argument przemawiający za tym, aby prawnicy w większym stopniu zaprzyjaźnili się z technologią w biurze (a przynajmniej, aby nadążali za swoimi klientami)?, i

  • podawanie na fakturze VAT rachunku bankowego w układzie: 12121212121212121212121212 zamiast: 12 1212 1212 1212 1212 1212 1212 stanowi przejaw braku dbałości o klienta, na który mogą pozwolić sobie wyłącznie monopoliści; wskazywanie 26 cyfr ciągiem znacznie wydłuża czas wprowadzania danych do przelewu i zwiększa ryzyko popełnienia błędu; niby drobiazg, ale być może warto spojrzeć na własną fakturę z perspektywy nabywcy...

I to jest ostatni post, który piszę przed urlopem. Kolejny pojawi się około 6 października. O tym dlaczego wtedy, dowiesz się z następnego wpisu. 

sobota, 17 września 2011

Świetne pomysły dla bystrych prawników

Jeżeli odwiedzasz mój blog, zapewne regularnie czytasz i szukasz w internecie informacji przydatnych dla prawników.

W takim przypadku jednym ze stałych punktów programu powinien być - niedawno zliftingowany - blog M. Homann'a "the [non]billable hour".  

Kopalnia "świetnych pomysłów dla bystych prawników" (jak zapewnia nas autor). A wejście do niej tutaj: the[non]billablehour.

poniedziałek, 5 września 2011

Podpis na odpisie pisma procesowego

Ostatnio zostałem wezwany do uzupełnienia braku formalnego pisma procesowego (pod rygorem odrzucenia). Konkretnie - do przesłania podpisanego odpisu (ten załączony przeze mnie podpisu nie miał, a to z tej przyczyny, że był to... odpis). Dla pewności wykonałem telefon do sądu. Potwierdzono - w aktach są dwa egzemplarze mojego pisma, ale tylko jeden podpisany. "Nie, to nie jest pomyłka" - treść wezwania jest jasna, więc o co mi chodzi? "Czytać nie potrafi?"


Odpis v. wtóropis
Otóż czytać "potrafi". I nie boję się z tej umiejętności (bo przecież nie talentu) korzystać. Dzięki niej mogę przeczytać dowolny komentarz do kpc i dowiedzieć się, że odpis pisma podpisany być nie musi (w istocie - podpisany odpis jest wtóropisem czyli kolejnym "oryginałem"). Mogę też "włamać się" do legalisa (lexa etc) i ustalić jak zapatruje się na problem Sąd Najwyższy (np. postanowienie SN z 18.10.2002 r., sygn. akt: V CKN 1830/00 z tezą: "odpisy pisma procesowego nie muszą być podpisane przez stronę (...) jej przedstawiciela lub pełnomocnika procesowego"). Dla mnie dostatecznie przekonywające.


Optymalizacja procesu produkcyjnego
Posta nie piszę po to, aby utyskiwać. Rzecz dotyczy szerszego problemu związanego z funkcjonowaniem instytucji państowych.

Chodzi o automatyzm i bezmyślność. No bo, co stało na przeszkodzie, aby takie pismo (rzekomo obarczone brakiem formalnym, ok ktoś tak uznał) po prostu skserować i nadać sprawie dalszy bieg? Brak czasu? Skończył się toner w maszynie? To nie jest rola sądu? Dwie minuty i byłoby po wszystkim. A tak:

  • ktoś musiał napisać wezwanie, zaadresować kopertę i wysłać pismo (czas pracy - przyjmuję 20 minut; koszt: wydruk + opłata pocztowa + koszty pracy);
  • nasz sekretariat odebrał pismo, zeskanował je, przekazał do załatwienia; pismo przeczytano, przygotowano odpowiedź, zaadresowano kopertę, wysłano (czas pracy: ok. 20 minut, koszty: wydruk + opłata pocztowa + koszty pracy);
  • ogólny czas postępowania sądowego wydłużył się o kilka tygodni (a długość procesu ma znaczenie dla interesów stron).

Zastanawiam się: ile czasu i pieniędzy w skali kraju, rocznie traci się w wyniku takich zbędnych czynności. O ile wydłuża się czas postępowań sądowych? I czy poprawa takiego stanu rzeczy absolutnie wymaga kolejnej reformy, następnej zmiany przepisów, ekstra nakładów w sprzęt i kadry? Może warto byłoby zacząć od czegoś, co w biznesie nazywa się optymalizacją procesów produkcyjnych. Tylko, czy to ja powinienem się nad tym zastanawiać?