poniedziałek, 5 września 2011

Podpis na odpisie pisma procesowego

Ostatnio zostałem wezwany do uzupełnienia braku formalnego pisma procesowego (pod rygorem odrzucenia). Konkretnie - do przesłania podpisanego odpisu (ten załączony przeze mnie podpisu nie miał, a to z tej przyczyny, że był to... odpis). Dla pewności wykonałem telefon do sądu. Potwierdzono - w aktach są dwa egzemplarze mojego pisma, ale tylko jeden podpisany. "Nie, to nie jest pomyłka" - treść wezwania jest jasna, więc o co mi chodzi? "Czytać nie potrafi?"


Odpis v. wtóropis
Otóż czytać "potrafi". I nie boję się z tej umiejętności (bo przecież nie talentu) korzystać. Dzięki niej mogę przeczytać dowolny komentarz do kpc i dowiedzieć się, że odpis pisma podpisany być nie musi (w istocie - podpisany odpis jest wtóropisem czyli kolejnym "oryginałem"). Mogę też "włamać się" do legalisa (lexa etc) i ustalić jak zapatruje się na problem Sąd Najwyższy (np. postanowienie SN z 18.10.2002 r., sygn. akt: V CKN 1830/00 z tezą: "odpisy pisma procesowego nie muszą być podpisane przez stronę (...) jej przedstawiciela lub pełnomocnika procesowego"). Dla mnie dostatecznie przekonywające.


Optymalizacja procesu produkcyjnego
Posta nie piszę po to, aby utyskiwać. Rzecz dotyczy szerszego problemu związanego z funkcjonowaniem instytucji państowych.

Chodzi o automatyzm i bezmyślność. No bo, co stało na przeszkodzie, aby takie pismo (rzekomo obarczone brakiem formalnym, ok ktoś tak uznał) po prostu skserować i nadać sprawie dalszy bieg? Brak czasu? Skończył się toner w maszynie? To nie jest rola sądu? Dwie minuty i byłoby po wszystkim. A tak:

  • ktoś musiał napisać wezwanie, zaadresować kopertę i wysłać pismo (czas pracy - przyjmuję 20 minut; koszt: wydruk + opłata pocztowa + koszty pracy);
  • nasz sekretariat odebrał pismo, zeskanował je, przekazał do załatwienia; pismo przeczytano, przygotowano odpowiedź, zaadresowano kopertę, wysłano (czas pracy: ok. 20 minut, koszty: wydruk + opłata pocztowa + koszty pracy);
  • ogólny czas postępowania sądowego wydłużył się o kilka tygodni (a długość procesu ma znaczenie dla interesów stron).

Zastanawiam się: ile czasu i pieniędzy w skali kraju, rocznie traci się w wyniku takich zbędnych czynności. O ile wydłuża się czas postępowań sądowych? I czy poprawa takiego stanu rzeczy absolutnie wymaga kolejnej reformy, następnej zmiany przepisów, ekstra nakładów w sprzęt i kadry? Może warto byłoby zacząć od czegoś, co w biznesie nazywa się optymalizacją procesów produkcyjnych. Tylko, czy to ja powinienem się nad tym zastanawiać?

13 komentarzy:

  1. Napisałbyś takie sugestie o kserowaniu samemu pism na blogu sub iudice, to byś się dopiero nasłuchał :)
    A swoją drogą jest to rzeczywiście plaga polskich sądów. Czasami - jak mam czas i klientowi na nim nie zależy - rozmyślnie nie wykonuję takich zarządzeń tylko po to, żeby ktoś w wyższej instancji pokazał, że to nie ma sensu. Ale niestety w większości przypadków wykonuje się je dla świętego spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale jak rozwiązać ten problem? Jeśli dla świętego spokoju prawnicy reagują na takie pisma, utwierdzają sądy, że taka praktyka jest prawidłowa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwiązanie problemu wymagałoby zmiany sposobu myślenia. A to jest dość trudne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłamstwo 1000 krotnie powtarzane staje się prawdą i sam chyba już uwierzyłem bo automatycznie podpisuje wszystko. Mniej mnie to czasu kosztuje niż polemika z sądem.
    A nowsze OSN tez jest II PZ 37/08 postanow. SN z 13.01.2009

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tym że te koszty co do zasady nie generuje sąd tylko ty jako mecenas - mogłeś od razu zrobić porządnie. Raz sąd zrobiłby za ciebie i zawsze musiałby robić. Wzywanie do uzupełnienia braków poza tym że kosztuje, ma jednak wymiar dydaktyczny dla stron i ich pełnomocników - wiedzą że swoją niedbałość będą poprawiać i należy liczyć że będą się lepiej starać. Choć niektórzy są niepoprawni.

    Choć w tym przypadku zgadzam się że wezwanie do uzupełnienia braków było błędne - odpis nie musi być podpisy. Tu wina sądu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę zaufania pokładanego w wyższą instancję...

    A gdzie postawimy granicę liczby stron do skopiowania przez sąd?

    I już widzę panów pełnomocników, którzy stawiają zarzut, że sąd naruszył 130 kpc, bo zamiast wezwać do braków (a może nie zostałyby uzupełnione i ważne pismo zostałoby zwrócone albo odrzucony środek odwoławczy), sam wykonał odpis.

    Choć przyznam, że niejednokrotnie nie wzywam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko, że nie bardfzo wiem o czym był wpis. O podpisywaniu odpisów czy o "tworzeniu odpisów" przez kserowanie pism procesowych.
    Jeśli wieć chodzi o pytanie "dlaczego nie kserują", to powody są dwa.
    Po piersze to nie sędziowie wymyslili przepis zgodnie z ktorym pismo powinno być składane wraz z odpisami. Pretensje na wiejską. Wprawdzie nie każde pismo i nie zawsze z odpisami ale od tego jest się profesjonalnym pełnomocnikiem żeby wiedzieć.
    Po drugie proces sądowy nie toczy się między stroną i sądem tylko miedzy stroną i druga stroną. Zawsze więc kiedy sąd "pomaga" jednej stronie "szkodzi" drugiej. Jeżeli skseruje pismo i nadam mu bieg, zamiast w wypadku nie uzupełnienia braku zwrócić lub odrzucić to po prostu postepuję nieuczciwie w stosunku do drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pojawiły sie nowe komentarze, więc od razu odpowiadam:
    1. wpis był o tym, że cały szerg spraw w funkcjonowaniu instytucji publicznych można usprawnić - bez konieczności specjalnych reform i kosztów; wymaga to przede wszystkim zmiany podejścia;
    2. w poście nie "postuluję" wyręczenia stron przez sądy i przejawania jakieś szczególnej inicjatywy w uzupełniania braków formalnych; kwestia dotyczy, dość prostego, rachunku czasu i kosztów;
    3. opisany przypadek nie odnosił się do braku formalnego - nie bardzo więc rozumiem Johsona, który - na tle tego konkretnego przykładu, w pierwszym zdaniu pisze "mogłeś od razu zrobić porządnie", a następnie przyznaje "wezwanie do uzupełnienia braków było błędne".

    Tak czy owak, bardzo dziękuję za przedstawienie swojego zdania. To ważne, aby znać różne punkty widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Piotrze zgoda, tylko jeżeli rozmawiamy o generaliach opierając się na konkretnych przykładach to musimy być precyzyjni.
    Czym innym jest wezwanie do uzupełnienia braków formalnych pisma poprzez podpisanie odpisu, która to czynnośc była, jak zauwazył Johnson po prostu błedna, a czym innym "upraszczanie" pracy poprzez nie wzywanie do uzupełnienia braków np przez złożenie samego odpisu (pomijając kwestię podpisu na tym odpisie). W tym drugi wypadku wezwanie o odpis przy jego braku nie wynika przecież z widzimisię sędziego tylko z treści i zmiana tego stanu rzeczy nie jest kwestią zmiany podejścia tylko zmiany prawa. A jego lekceważenie bo tak jest "szybciej, łatwiej, sprawniej i taniej" może w konkretnym wypadku prowadzić do złamania zasady równości stron.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Autor ?

    Jestem emocjonalny i leniwy. Jak już coś napiszę to nie chce mi się poprawiać.
    Początek mojej poprzedniej wypowiedzi należy rozumieć ogólnie (abstrakcyjnie) - że braki formalne zazwyczaj nie są zawinione przez sąd, a koszty związane z ich uzupełnianiem generują niestaranni pełnomocnicy (robią nieporządnie to co robią) i strony (czasem z niewiedzy, ale niekoniecznie). Teraz moja wypowiedź jest jasna i niesprzeczna ?

    A jak mam wskazać postulaty na oszczędności - to mam jeden - zwracać wszystko z brakami a nie wzywać do uzupełnienia. Jak strona chce i zmieści się w ewentualnych terminach to niech sobie złoży drugi raz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gorzej jeszcze, jeżeli człowiek załączy odpis (oraz np. opłatę od skargi) a tu wezwanie dotyczy uzupełnienia braków właśnie o tenże odpis i tą opłatę :/
    Wtedy dopiero ręce się załamują..

    OdpowiedzUsuń
  12. A właśnie mi ostatnio (jak na złość) skserowano odpis. Puściłem odwołanie od wypowiedzenia umowy o pracę w jednym egzemplarzu. Klientka miała 3 miesiące wypowiedzenia i nie chciała, żeby szefowie za szybko dowiedzieli się o tym, że odwołała się do Sądu Pracy. Wiadomo, że nie przyjemnie pracuje się w atmosferze wiszącego procesu sądowego, ale terminy z Kodeksu Pracy są przecież nie do przebłagania. Dlatego chciałem troszkę przedłużyć moment, w którym pracodawca otrzyma pozew. A tu Sąd Pracy zrobił ksero i po tygodniu Klientka miała piekło w pracy... Tak źle i tak niedobrze.... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najszybciej to by było gdybyś Pan podpisał ten odpis... Ale po co wtedy nie mógłbyś Pan wylewać swoich żali na blogu...

    OdpowiedzUsuń