wtorek, 12 lutego 2013

Ćwiczenia stylistyczne

Kiedyś, przed rozprawą wdałem się w rozmowę z pewnym aplikantem. Rozmawialiśmy na tematy różne, między innymi o "sądach". Mój rozmówca podzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami na temat "podejścia sądów" do twierdzeń zawartych w pismach procesowych. Otóż - jak zauważył - liczy się nie tyle to, co zostanie w piśmie napisane ("pismo może być bardzo dobre"), ale dowody, które wykazują, że było tak jak to jest twierdzone ("a mimo to bez przedstawienia dowodów sąd powództwo oddali"). Wniosek trafny, choć zdziwiło mnie to, że musiał on zostać wyprowadzony na bazie "sumy doświadczeń", a nie był informacją podaną młodemu prawnikowi "na wejściu". 


Opisane zdarzenie przypomniało mi się w trakcie lektury "Ćwiczeń stylistycznych" Raymonda Queneau. Autor przedstawia to samo, banalne, wydarzenie na 99 sposobów. Tematem utworu nie jest opisywana historia, lecz język, jakim można ją przedstawić. Prawnicy powinni przeczytać tę książkę. Częścią naszej pracy jest bowiem dobieranie właściwej narracji do twierdzeń zawieranych w pismach procesowych, i to dla wykazania zasadności żądań. 


Wnioski:

Każdy stan faktyczny można przedstawić w piśmie procesowym na wiele sposób. Jednak brak powołania dowodów no to, że tak właśnie było, sprawia, że pismo jest  jedynie ..."ćwiczeniem stylistycznym". A takimi ćwiczeniami raczej nie wygrywa się spraw. Niby oczywiste, ale ile "ćwiczeń stylistycznych" trafiło ostatnio na Twoje biurko?