sobota, 10 grudnia 2011

Są rzeczy, których nie należy robić

Sprawy etyki traktuję poważnie. Żadne względy solidarności koleżeńskiej nie mogą usprawiedliwiać tolerowania nieetycznych zachowań. Uważam, że w każdym przypadku, gdy dowiemy się o takim zdarzeniu należy reagować. 
Tyle tytułem wstępu. A teraz konkret. 


Jak klient stał się kontrahentem
Rzecz dzieje się w średniej wielkości mieście. Do adwokata przychodzi klient. Twierdzi, że ma wierzytelność, którą chce egzekwować. Przedkłada komplet dokumentów do sprawy (w tym - to ważne - pisma rzekomego dłużnika, który kategorycznie kwestionuje dług). Zapewne też relacjonuje prawnikowi okoliczności sprawy. Adwokat analizuje otrzymany materiał. Jak dotąd wszystko jest w porządku. Co jednak dzieje się dalej?


Otóż pan mecenas nie podejmuje się prowadzenia sprawy. 


Zamiast tego kupuje od klienta wierzytelność za 40% jej wartości. W umowie z klientem (forma: z podpisem poświadczonym notarialnie, koszty rejenta ponosi... klient) ten udziela adwokatowi określonych gwarancji. M.in. zapewnia, że wierzytelność istnieje w pełnej wysokości, oraz że nie ma jakichkolwiek okoliczności faktycznych lub prawnych, które mogłyby skutkować oddaleniem powództwa o zapłatę. Gdyby okazało się, że tak nie jest adwokat może od umowy odstąpić, a klient ma natychmiast zwrócić otrzymaną cenę. Dodatkowo - klient ma zwrócić adwokatowi jego koszty, określone ryczałtowo na poziomie 45% ceny. 


Biznes rodzinny 
Dalej nasz adwokat-powód występuje do sądu (ale nie w mieście, w którym prowadzi kancelarię). Reprezentuje go w tej sprawie inny adwokat (prywatnie - żona).


Sąd gospodarczy, który rozpoznaje sprawę postanawia przekazać sprawę do wydziału cywilnego. Wyjaśnia, że dochodzona przez adwokata-powoda wierzytelność nie jest związana z wykonywaną przez niego działalnością zawodową. Akta trafiają do sądu cywilnego w mieście, w którym adwokat mieszka (i prowadzi kancelarię). Jeden po drugim, wszyscy sędziowie wydziału cywilnego wyłączają się ze sprawy. Akta zostają przesłane do kolejnego sądu...


Święta krowa?
Myślę, że w opisanym przypadku nie mamy do czynienia z cesją dla inkasa, która mieściłaby się w granicach dozwolonych zasadami etyki zawodowej. Uważam, że czynni zawodowo adwokaci (tak samo radcy prawni) nie powinni łączyć tej aktywności z działalnością zarobkową polegającą na skupowaniu wierzytelności od osób, które zwracają się do nich po poradę. Zwłaszcza gdy, płacą za nie 40% wartości, a całe ryzyko jej sądowego dochodzenia przerzucają na zbywcę. Dla mnie jest to oczywiste. 


W tej sprawie jest też druga kwestia. Otóż zdaje się, że "praktyka biznesowa" rzeczonego adwokata jest w stosunkach lokalnych powszechnie znana. Wskazuje na to pośrednio reakcja sędziów. Mimo tego jest ona prowadzona bez większych przeszkód. O co chodzi? Czy przedsiębiorczy adwokat jest lokalnie świętą krową? Tuzem palestry nie do ruszenia? A może po prostu nikt nie uznał za stosowne zwrócić panu mecenasowi uwagi, na to że nie powinien wyzyskiwać klientów? Bo to po ludzku nieładnie, a do tego sprzeczne z etyką, która jest jednym z filarów wykonywania tego zawodu.

4 komentarze:

  1. Moja rodzicielka zawsze powtarza, że albo ktoś jest etyczny, albo nie. I żaden kodeks etyki mu nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kodeks etyki jest właśnie po to, by można było egzekwować zachowania etyczne u osób, które tej etyki z domu nie wyniosły.
    Mnie zastanawia jedno - co ta osoba robi jeszcze w szeregach adwokatów. Bo moim zdaniem opisana działalność kwalifikuje go do odebrania prawa wykonywania zawodu.
    Po pierwsze - jak to nie podejmuje się prowadzenia sprawy? Odmowa udzielenia pomocy prawnej może nastąpić tylko w wyjątkowych okolicznościach.
    Po drugie przejęcie wierzytelności, co do której wcześniej odmówiło się sporządzenia pozwu to już zwykłe oszustwo. Tak najlepiej powiedzieć klientowi - sprawa trudna, widoki na zwycięstwo marne, nie ma sensu iść do sądu, ale żeby nie czuł się Pan pokrzywdzony to odkupię od Pana wierzytelność za 10 % wartości. Idealna forma zarabiania na niezorientowanych osobach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie pisze najdziwniejsze scenariusze...fumum vendere w wielkim stylu.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, byłem sędzią dyscyplinarnym, teraz pracuję w Komisji wykonywania zawodu mojej OIRP. Są rzeczy, które się filozofom nie śniły. Ale często też jest tak, że prawda nieco odbiega od opisu. Paweł, wyroki się wydaje, a nie feruje...

    OdpowiedzUsuń