czwartek, 18 sierpnia 2011

The Prodigy, Woodstock, Barierki i Umowa

Niedawno odbył się 17. Przystanek Woodstock. Frekwencja rekordowa - koncert The Prodigy obejrzało niemal 700.000 osób. Atmosferę zakłócił jednak "barierkowy incydent". Organizatora festiwalu i brytyjskich gwiazdorów - dosłownie i w przenośni - podzielił rząd barierek ochronnych.


Niewtajemniczonym wyjaśniam: koncert The Prodigy zawisł na włosku. Na kilka godzin przed występem Brytyjczycy postawili organizatorowi ultimatum. Albo pomiędzy sceną a publicznością ustawione zostaną barierki, albo nie przylatują do Polski. The Prodigy dopięli swego. Barierki rozstawiono, co wymagało znacznej mobilizacji, albowiem "sprzęt" należało w kilka godzin zorganizować. Cała sprawa wywołała medialną wrzawę, zaś między Panem Jurkiem Owsiakiem a menadżerem zespołu doszło do szorstkiej wymiany zdań (tutaj i tutaj). Dostało się też się polskim przepisom w zakresie organizacji imprez masowych, które Pan Fairs uznał za przestarzałe i niezgodne z "regulacjami europejskimi". Tyle jeśli chodzi o fakty.


Prawników mogą zainteresować przyczyny barierkowego sporu. Otóż, według relacji Pana Owsiaka The Prodigy zażądali barierek w ostatniej chwili, czym mieli całkowicie zaskoczyć organizatora. Z kolei menadżer grupy w wydanym oświadczeniu stwierdził, że obowiązek ustawienia barierek był zastrzeżony w umowie. W odpowiedzi organizator wyjaśnił, że ustne ustalenia z zespołem były inne, a zapis umowny traktowany był jako pewna "formalność".


Po długim, ale koniecznym wstępie przechodzę do sedna. Cała sytuacja dobrze ilustruje problem, z którym stykamy się na co dzień. W Polsce - generalnie - nie ma zwyczaju czytania umów. Zawarte w nich zapisy uważa się za pozabawione jakiegokolwiek praktycznego znaczenia "formułki". A myśli tak i biznesmen i emeryt; student, tokarz i inżynier. A potem jest zdziwienie. Albo lament.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz