wtorek, 26 lipca 2011

Względność i relatywizm

















Niedawno miałem okazję obserwować negocjacje prowadzone przez dwóch doświadczonych prawników.

W ich trakcie jeden z nich, motywując swoje stanowisko, odwołał się do argumentu uczciwości. W odpowiedzi drugi stwierdził: "uczciwość jest pojęciem względnym". Pierwszy z nich gwałtownie zaprotestował: "nie, Panie mecenasie - uczciwość jest jak najbardziej pojęciem bezwzględnym. To jest zero jedynkowe - albo jest się uczciwym, ale jest się nieuczciwym. Kropka."

Bardzo spodobała mi się ostatnia wypowiedź. Nie wdając się w filozoficzne dywagacje, uważam że trafnie oddaje ona istotę sprawy. Tak właśnie jest - zarówno na niwie zawodowej, jak i prywatnej.

Konkluzja: tocząc spór nie warto posługiwać się komunałami, które są łatwe do obalenia przez przeciwnika, a wywołują fatalne wrażenie na odbiorcach. 

poniedziałek, 11 lipca 2011

Zamrożone wynagrodzenia

Część sędziów i prokuratorów wyraziła dziś sprzeciw wobec rządowych planów zamrożenia waloryzacji płac w roku 2012. Trudno się im dziwić. Przy stale rosnących kosztach życia takie zamrożenie oznacza zmniejszenie siły nabywczej wynagrodzeń, które i tak należą do najniższych w Europie (mniej zarabia się jedynie w Bułgarii, o czym można przeczytać tutaj).

Przy tej okazji chciałbym napomknąć o wysokości stawek urzędowych z tytułu zastępstwa procesowego wykonywanego przez radców prawnych i adwokatów. Ich wysokość określa rozporządzenie z roku 2002. Od niemal 10 lat utrzymują się one na niezmienionym poziomie. Nie wiem czy istnieje w Polsce inny - równie długo obowiązujący - akt prawny, ustalający "na sztywno" wynagrodzenie za pracę (upierałbym się, aby tak właśnie określać nasze "czynności przed organami wymiaru sprawiedliwości"). Dla porównania - minimalna płaca w 2002 roku wynosiła 760 zł, zaś obecnie wyraża się ona kwotą 1.386 zł. Stanowi to wzrost o niemal 100 procent (a dokładnie o 82 procent)...

Zastanawiam się co takiego - zdaniem ustawodawcy - stało się na planecie "profesjonalnych pełnomocników"? Czy zatrzymał się na niej czas? Czy nastała epoka lodowcowa? 

wtorek, 5 lipca 2011

Biret jak toga - zły pomysł

Propozycja, aby absolwenci prawa - bez jakichkolwiek dodatkowych szkoleń - mogli występować jako pełnomocnicy w postępowaniach cywilnych przed sądami rejonowymi jest pomysłem złym. Nie dlatego, że godzi w interesy prawników "korporacyjnych", ale z tego powodu, że studia prawnicze nie przygotowują do takiej roli. A jeśli argument ten jest bez znaczenia, to dlaczego ograniczać się wyłącznie do magistrów prawa?


Nie licząc przypadków wybitnych i beznadziejnych, potrzeba od 3 do 5 lat intensywnej praktyki, aby z magistra prawa uczynić samodzielnego prawnika (być może okres ten mógłby być nieco krótszy, ale to wymagałoby radykalnej zmiany modelu kształcenia). W niektórych profesjach tak po prostu jest. Proces zdobywania doświadczenia trwa, co trafnie ujął Niels Bohr w stwierdzeniu, że "ekspert to taki człowiek, który popełnił wszystkie możliwe błędy w bardzo wąskiej dziedzinie". Z tego powodu na całym świecie istnieją zawody regulowane, których wykonywanie wymaga osiągnięcia pewnego poziomu (potwierdzonych odpowiednio) kompetencji.


W Rzeczpospolitej z 4 lipca br., (tutaj) przywołano słowa Roberta Kropiwnickiego (poseł PO), który wyjaśnił, iż proponowane zmiany mają na celu "zwiększenie dostępu do fachowych pełnomocników prawnych w najprostrzych sprawach rozstrzyganych w sądach rejonowych". Koncepcja - jako taka - jest absolutnie słuszna. W pełni popieram.

Problem tkwi jednak w tym, że (1) projekt nie zakłada dostępu do  f a c h o w y c h  pełnomocników (jest odwrotnie), a (2) sądy rejonowe nie rozstrzygają spraw  n a j p r o s t r z y c h (załatwiają sprawy przypisane do ich właściwości rzeczowej, która nie jest skorelowana ze stopniem skomplikowania sprawy oraz jej znaczeniem dla interesów stron). Niestety, przeciętny wyborca może tego nie wiedzieć...