czwartek, 19 maja 2011

Kasator. Prawnik kasator.

Inicjatywa wyselekcjonowania wąskiego grona prawników uprawnionych do występowania przed Sądem Najwyższym wywołała spore zainteresowanie. Na chwilę zawrzało (choć mocno wątpię, aby pomysł ten został zrealizowany).


Koncepcja ma zwolenników i przeciwników, a każda grupa swoje argumenty (przy okazji - w 1. Midzie zamieszczono ciekawy materiał pt. "Zdolność postulacyjna w krajach Europy", na czasie).


Mnie osobiście zaintrygowały dwa głosy:

1. Pana sędziego Stanisława Dąbrowskiego, Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, który wyjaśnił, iż pomysł jest nie tyle wywołany złą jakością skarg kasacyjnych, co sfomalizowaniem procedury, obrosłej orzecznictwem, bez którego znajomości trudno ją stosować; trudno nie zgodzić się z takim poglądem, ale trudno też nie zadać  następujacych pytań: czy procedura jest wartością samą w sobie?, co stoi na przeszkodzie do jej odformalizowania?, dlaczego przepisy proceduralne wymagają aż takiego obudowania orzecznictwem? i  jak ma się orzeczenictwo do źródeł prawa?;

oraz

2. Pana Adama Bodnara (Sekretarza Zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka), który zauważył, że Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przygotował swój podręcznik pisania skarg i może warto byłoby, aby także Sąd Najwyższy opracował własne instrukcje; tutaj dochodzimy do sedna sprawy: po pierwsze edukacja, po drugie edukacja i po trzecie edukacja; bo można zmieniać prawo (kpc jest tego dowodnym przykładem), można tworzyć nowe specjalizacje (i robić inne jeszcze rzeczy za pieniądze podatników czyli nasze), ale można i bez tego kształtować pożądany stan rzeczy; i nie mogę zrozumieć dlaczego taka idea nie może się u nas przebić  (podobnie jak nie rozumiem dlaczego jedynym materiałem, do którego w opisywanym temacie może sięgnąć fachowy pełnomocnik jest  ... "Metodyka pracy sędziego w sprawach cywilnych" Pana sędziego Henryka Pietrzkowskiego).


A jaki jest Twój pogląd w sprawie?

poniedziałek, 16 maja 2011

Debata w bibliotece ...


Albert Julius Franke [1860-1924], Debata w bibliotece



















Rok 2011. Czy prawnicy nadal chcą być postrzegani w taki sposób?


Czy obraz nie oddaje kwintesencji dominującej w branży prawniczej "estetyki" (od wystroju wnętrz przez konwencje w relacjach z klientami po wygląd stron www)?


Czy "estetyka" ta nie jest głęboko osadzona w sposobie funkcjonowania branży jako takiej (od narzędzi pracy przez kulturę pracy po relacje z pracownikami)?


I czy nie czas na gruntowny lifting?  


PS W sobotę, 14 maja obraz był do nabycia w poznańskim Artykwariacie.

niedziela, 8 maja 2011

JD SUPRA - sprawdź to! (Spróbuj przystawki. Zobacz menu. Zamów całe danie.)

Słyszeliście o JD Supra? Jeśli nie to polecam wizytę na stronie. W mojej ocenie jest to przedsięwzięcie o dużym znaczeniu dla zmieniającej się (w ujęciu globalnym) branży prawniczej.

Czy w nadchodzących latach JD Supra i podobne projekty staną się jednym z podstawowych standardów komunikacji na linii prawnik-potencjalny klient? Nie wiem, ale wydaje mi się, że jest to prawdopodobny kierunek zmian.


JD Supra to repozytorium dokumentów zawierających informacje prawne. Materiały dostarczane są przez prawników, którzy w ten sposób budują swój ekspercki wizerunek (zgodnie z ideą: "Give content. Get noticed."). Dostęp do artykułów jest darmowy (można je przeczytać na stronie lub pobrać w pdf lub wordzie). Celem dzielenia się wiedzą jest dotarcie do potencjalnych klientów oraz osób "wpływowych".


W JD Supra warte odnotowania (i rozważenia) są co najmniej dwie kwestie:

1. zawartość - sama koncepcja przedsięwzięcia
"wymusza" utrzymanie wysokiego poziomu merytorycznego prezentowanych tam materiałów (tylko wtedy publikacja
wspiera budowę reputacji); mechanizm ten powoduje, iż JDS nie jest bazą informacji lecz bazą wiedzy (pomiędzy informacją a wiedzą istnieje zasadnicza różnica); przejście z poziomu informacji do wiedzy oznacza radykalną zmianę jakości zasobów dostępnych online (dodaję: za darmo i dla każdego), co istotnie zwiększa ich funkcjonalność;

2. długofalowe skutki transferu wiedzy eksperckiej do domeny publicznej - ujmując rzecz obrazowo (i odwołując się do tytułu tego posta): czy serwowane za darmo przystawki nie staną się z czasem na tyle treściwe, że przy mniejszym głodzie wyeliminują potrzebę zamówienia dania głównego? jeżeli tak, to w jakich przypadkach takie dania będą zamawiane, przez kogo i z czego będą się składać? w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania być może warto sięgnąć do ostatniej książki R. Susskinda (szczególnie rozdziału IV); jedno jest pewne: zmiany się dzieją.

środa, 4 maja 2011

Kiedy prawnik idzie do sądu we własnej sprawie

New York Times doniósł, że Prince został pozwany przez obsługującą go firmę prawniczą o zapłatę wynagrodzenia. Dług wynosi ok. 700.000 USD i obejmuje honorarium za prowadzenie sprawy rozwodowej piosenkarza oraz reprezentowanie w innych sporach. NYT nie podaje motywów, którymi kierował się Prince odmawiając uregulowania rachunku. Sprawa jest medialna i zapewne jej przebieg będzie monitorowany przez dziennikarzy.  


Czy prawnik może dochodzić swojej zapłaty przed sądem?
Opisana wyżej sytuacja (choć przez media przedstawiona anegdotycznie) dotyczy tematyki niezwykle złożonej, i to w każdej szerokości geograficznej (także w naszej). 

Decyzja o sądowym dochodzeniu własnych roszczeń jest podejmowana przez prawników jedynie w przypadkach wyjątkowych. Jestem przekonany, że zawsze jest ona poprzedzona wszelkimi możliwymi próbami polubownego rozwiązania sporu. 

Do rzeczy jednak. W odpowiedzi na postawione w podtytule pytanie należy stwierdzić: żadne obowiązujące w Polsce przepisy nie pozbawiają prawników możliwości sądowego dochodzenia własnych wierzytelności. Powództwa takie przecież są wytaczane i uwzględniane. Szkopuł tkwi jednak w szczegółach.


Jak?
W tym miejscu nie mam zamiaru opisywać ogólnych kwestii proceduralnych. Chodzi mi natomiast o rzecz podstawową w kontradyktoryjnym procesie czyli wykazanie zasadności roszczeń. Każdy prawnik wie jak rozkłada się ciężaru dowodu w postępowaniu cywilnym. W przypadku usług prawniczych dowodzenie może nie być rzeczą prostą. No bo jak wykazać należyte wykonanie takiej usługi i jej kluczowe (cenotwórcze) parametry (stopień skomplikowania, niezbędny nakład pracy, jakość realizacji etc)? Jedynym sposobem wydaje się być przedstawienie dokumentów, które wykonanie usługi ewidencjonują (ale uwaga: umowa z klientem takim dokumentem nie jest). I tu pojawia się podstawowy problem: materiały takie często mogą zawierać informacje objęte tajemnicą zawodową. Obowiązek zachowania tajemnicy wynika zarówno z ustaw, jak i zasad etyki, jest jednym z podstawowych obowiązków zawodowych i obejmuje "wszystko to o czym adwokat/radca prawny dowiedział się w związku z udzielaniem pomocy prawnej". Regulacje prawne, jaki i orzerznictwo związane z problematyką tajemnicy zawodowej nie dają w tym względzie podstaw do wyłączeń. "Wszystko" to wszystko - bez względu na cel ujawnienia takich informacji (pomijam w tym miejscu kontrowersyjną możliwość zwolnienia z obowiązku tajemnicy na gruncie kpk czy mechnizmy związane z przeciwdziałaniem finansowania terroryzmu i "praniem brudnych pieniędzy"). Pojawia się więc tu szczególnego rodzaju konflikt: skorzystanie przez prawnika z prawa do sądu może skutkować naruszeniem obowiązku zachowania tajemnicy zawodowej.


Potrzebne wytyczne
W mojej ocenie rzecz jest na tyle doniosła, że wymaga zajęcia stanowiska przez odpowiednie organy korporacyjne. Kwestia ta powinna być jednoznacznie rozstrzygnięta. Leży to zarówno w interesie klientów, jaki i samych prawników. Niniejszym sygnalizuję problem.